Nie ma się co dziwić popularności Mentzena
Polskie “liberalne” elity intelektualne same go sobie wyhodowały.
W zeszłym tygodniu napisałem, że zdziwienie rosnącą popularnością Mentzena wśród młodych mężczyzn wyrażane przez mainstreamowych polskich “liberalnych” “demokratów” z pokolenia budowniczych III RP byłoby bardzo śmieszne gdyby nie to, jak strasznie jest smutne.
Dlaczego? Bo trzy dekady ciągłej indoktrynacji fałszywymi dogmatami ideologii wolnorynkowej ze strony polityków i mediów to właśnie był ten grunt, na którym wyhodowaliśmy sobie Mentzena i fascynację jego poglądami.
Naczelny demagog Konfederacji łączy atrakcyjną dla młodszego pokolenia antysystemowość z karykaturalnymi poglądami gospodarczymi które brzmią jak wzięte prosto z deklaracji programowych Platformy Obywatelskiej oraz wypowiedzi Balcerowicza, Petru, Lisa i innych “uznanych autorytetów”.
Dziś zapraszam na trochę dłuższy przegląd służący potwierdzeniu tej tezy.
***
Mentzen powiedział niedawno: “nie ukrywam, że bardzo chciałbym być ministrem finansów i wreszcie uprościć podatki w Polsce, sprawić, żeby ustawa o PIT miała 10 stron, a nie 370.”
Nic nowego. Fantazyjne opowieści o uproszczeniu i obniżeniu podatków były obietnicą założycielską zarówno Platformy Obywatelskiej jak i Nowoczesnej.
W kampaniach przed wyborami parlamentarnymi w 2005 i 2007 PO chwaliła się, że po dojściu do władzy uprości podatki tak radykalnie, że PIT (oczywiście liniowy), CIT i VAT będą wynosić 15%, nie będzie żadnych ulg ani wyjątków, a deklaracja podatkowa będzie tak krótka, że wyglądem będzie przypominać “pocztówkę z wakacji”.
W 2015 Petru atakował PO za to, że nie spełniła swojej najważniejszej obietnicy mimo 8 lat rządzenia, a głównym postulatem Nowoczesnej było wprowadzenie jednolitej stawki PIT-u (oczywiście liniowego), CIT-u i VAT-u w wysokości 16%. Jak mówił Petru, “Nowoczesna proponuje zrozumiały system podatkowy: 3x16 CIT, PIT i VAT. Jednakowy dla wszystkich. Prosty.”
W tekście Piotra Głuchowskiego z weekendowej Gazety Wyborczej o rosnącej popularności Konfederacji autor przytacza rozmowę z Mentzenem w której obiecuje on zmniejszenie wydatków na administrację publiczną, odbiurokratyzowanie kraju i to, że sprawi, że “urzędnicy będą pomagać - a nie szkodzić, dzięki czemu przedsiębiorcy będą mogli się skupić na walce z konkurencją, tworzeniu miejsc pracy, budowaniu własnego dostatku – zamiast na papierach. ”
Mentzen tłumaczy Głuchowskiemu, że ograniczy programy socjalne, po czym dodaje “ Jakie – tego na razie nie zdradzę.”
To teraz program wyborczy PO z 2007 roku:
”należy przyspieszyć i usprawnić procedury zakładania firm, zmniejszyć zakres i dokuczliwość kontroli, zmniejszyć i usprawnić obowiązki w zakresie sprawozdawczości, zwiększyć prawa przedsiębiorców (...)
Państwo powinno zapewnić stabilne ramy funkcjonowania wolnego rynku. Na jego straży powinien stać skuteczny i jednocześnie ograniczony nadzór regulacyjny. Jego rolą jest ochrona wolnego rynku, a nie jego ograniczanie.”
PO proponowała też obniżenie o połowę składki emerytalnej oraz likwidację składki chorobowej, a w dłuższej perspektywie czasowej nawet “częściową prywatyzację systemu ubezpieczeń społecznych”.
Obiecywała wreszcie “ograniczanie wydatków państwa”, oraz “uszczelnianie” - ładne słowo, które oznacza po prostu ograniczanie - transferów socjalnych.
Znajdźcie nie 10, a 2 różnice. A właściwie nie marnujcie czasu, nie znajdziecie.
***
“Dobra, ale to są jakieś deklaracje PO sprzed 16 lat, kto je w ogóle pamięta i kogo obchodzą i co to ma wspólnego z rosnącym poparciem dla Konfy?”.
No to spójrzmy na wypowiedzi lidera “lewej flanki” PO, czyli Rafała Trzaskowskiego - sprzed niecałych 3 lat.
Po pierwszej turze wyborów prezydenckich Trzaskowski mówił, że “jeżeli chodzi o wolność gospodarczą, jeżeli chodzi o pomoc przedsiębiorcom, jeżeli chodzi o walkę z państwem, które się we wszystko wtrąca, mamy takie same poglądy z większością obywateli, którzy zagłosowali” na Krzysztofa Bosaka, kandydata Konfederacji.
Mimo tych słów Trzaskowskiego główny gospodarczy komentator Gazety Wyborczej Witold Gadomski uznał wynik Bosaka w pierwszej turze wyborów za wynik tego, że “Konfederacja jest jedynym ugrupowaniem, które w swym programie odwołuje się do dużej przecież grupy osób, prowadzących własną działalność gospodarczą.”
Bo kandydat PO na prezydenta “nie odważył się zakwestionować” polityki gospodarczej PiS-u, “proponując nie tylko utrzymanie już przyznanych benefitów, ale też ich rozszerzenie.” Tymczasem, jak przekonywał Gadomski, “tysiące ludzi bardzo ciężko pracujących na własny rachunek nie muszą mieć wyższych studiów z ekonomii i finansów, by rozumieć, kto za to zapłaci”.
Podstawowa wiedza o ekonomii przydałaby się nie tylko im, ale przede wszystkim Gadomskiemu.
Pomogłaby mu zrozumieć, że zapłacić za politykę społeczną można w różny sposób i z różnych źródeł, i rachunek nie musi być wystawiony tym, którzy zarabiają skromnie. Uniknięciu takiego scenariusza służą między innymi podatki progresywne, podatek od majątku (i spadkowy) obejmujące najbogatsze osoby w państwie. Oraz emisja obligacji, bo polityka społeczna to często bardzo dobra inwestycja.
Programy społeczne, szczególnie te służące zmniejszeniu ubóstwa dzieci, zwracają się fiskalnie z nawiązką, bo wpływają pozytywnie na ich przyszłe zarobki (a więc wysokość płaconych podatków), jednocześnie obniżając ich przyszłą zależność od pomocy społecznej.
O takich propozycjach - powszechnych w krajach, na których rzekomo chcemy się wzorować - Gadomski i inni polscy ideolodzy cierpiący na obsesyjną niechęć do państwa oczywiście nie chcą nawet myśleć. Zamiast tego Gadomski namawiał Trzaskowskiego do tego, żeby przedstawił “kilka prostych, ale sensownych i wiarygodnych propozycji dla drobnych przedsiębiorców” i okazał im “szacunek i poważne traktowanie”.
Tylko, że robienie ludziom wody z mózgu za pomocą populistycznych bajek o tym, że rynek to najlepsza odpowiedź na wszystko jest całkowitym przeciwieństwem szacunku i poważnego traktowania.
Jest nie tylko oparte na kłamstwach, ale też koszmarnie politycznie nieodpowiedzialne. To właśnie powtarzanie takich tanich ekonomicznych bzdur buduje przestrzeń dla niebezpiecznych politycznych fanatyków jak Korwin-Mikke czy jego mini klon Mentzen.
***
Wiem o czym mówię. Gdybym pozostał przy tych samych poglądach ekonomicznych które wyznawałem jako 19-latek piętnaście lat temu, to postulaty gospodarcze Konfederacji przekonywałyby mnie teraz najbardziej. Znam te poglądy jak własną kieszeń, mógłbym napisać im program gospodarczy z zamkniętymi oczami.
Trudno o bardziej intuicyjną i prostszą wizję tego jak działa świat. Wszystko się tam zgadza. Rozumiem atrakcyjność tego sposobu myślenia o gospodarce i to dlaczego tak wiele (zwłaszcza młodych) osób go kupuje. Niestety rzeczywistość nie chce się tej wizji podporządkować, a jej wprowadzanie w życie przynosi koszmarne dla ogromnej większości społeczeństwa skutki.
Tymczasem neoliberalni indoktrynerzy którzy ponoszą największą odpowiedzialność za popularność Mentzena i spółki nie tylko niczego się nie nauczyli, ale dalej dosypują do pieca.
Niemal identyczną narrację do tej, którą przedstawiał trzy lata temu Gadomski teraz forsuje Leszek Balcerowicz, najlepszy bez wątpienia symbol tego, jak mało dzieli liderów opinii III RP od Korwinistów w spojrzeniu na gospodarkę.
Architekt terapii szokowej i patron polskiego analfabetyzmu ekonomicznego grzmi na Twitterze, że trudno się dziwić wynikom sondażowym Konfederacji, bo “na kogo mają głosować ludzie, którzy mają wolnorynkowe poglądy i nie lubią gdy traktuje się ich jak idiotów?”.
Zarówno Balcerowicz jak i Mentzen traktują oczywiście ludzi jak idiotów, ale Mentzen jest w tym świeży i nieskażony sklejeniem z establishmentem, więc to on zbiera polityczne plony trzech dekad indoktrynacji ekonomicznej społeczeństwa.
Wśród mainstreamu widzimy na to dwie reakcje.
Jedną jest atak i podkreślanie różnic dzielących fanów PO od Konfederacji. Nagle okazuje się, że Tomasz Lis i inni są znów największymi zwolennikami i sojusznikami społeczności LGBTQ+, uchodźców, walki z katastrofą klimatyczną i integracji europejskiej.
Drugą jest ugłaskiwanie. Nasila się ocieplanie wizerunku Bosaka i Mentzena wśród części liberalnego komentariatu, idealnie wpasowując się w cyniczną grę prowadzoną przez samych liderów Konfy, która opiera się na usuwaniu na margines najbardziej oburzających społecznie postulatów skrajnej prawicy.
Gadomski rozmarza się zatem, że “uproszczenie podatków z pewnością byłoby korzystne, a Mentzen wydaje się zdolny do wprowadzenia takiej reformy”. Jak rozumiem Tusk, Balcerowicz i Petru już się zdolni nie wydają, bo mieli swoją szansę i obietnicy nie spełnili.
A skoro w kwestii podatków Minister Finansów Sławomir Mentzen byłby dla Polski korzystny, to może warto się zastanowić nad koalicją Konfederacji z KO? Gadomski rozważa taki scenariusz.
Jego warunkiem jest jasna deklaracja, że celem Konfederatów “nie jest polexit” i że “będą starali się korygować przepisy unijne w oparciu o obowiązujące w Unii procedury”. Wystarczy tyle.
Prawa kobiet, prawa mniejszości seksualnych, prawa imigrantów, zapewnienie odpowiedniego finansowania usług publicznych - szkół, szpitali, infrastruktury fizycznej, zielona transformacja? Nie, tu żadnych deklaracji ze strony Konfederacji nie trzeba.
Już nawet to, że Konfederacja nie była dotychczas traktowana jako część “demokratycznej opozycji” zaczyna być na łamach mainstreamowych mediów kwestionowane.
Andrzej Machowski, koordynator niedawnego pożal-się-boże “sondażu obywatelskiego” i współpracownik Balcerowiczowskiego Forum Obywatelskiego Rozwoju tłumaczy, że jedynym powodem dla tego stanu rzeczy były wątpliwości co do tego, czy Konfederację można nazywać opozycją - bo z PiS-em łączy ją eurosceptycyzm i walka z prawami reprodukcyjnymi, a jej przedstawiciele nie uczestniczyli w manifestacjach w obronie sądownictwa.
Mi się zawsze wydawało, że Konfederacja nie była traktowana jako część demokratycznej opozycji głównie dlatego, że mało ma wspólnego z poszanowaniem fundamentalnych zasad i instytucji, na których opiera się demokracja, ale jak widać się myliłem. Najwyraźniej liczy się tylko to, czy jest się za czy przeciwko PiS-owi.
Inny ekspert, socjolog Jarosław Flis, przekonuje, że Konfederacja na osi politycznej nie stoi pomiędzy PiS a ścianą, lecz między PiS a resztą opozycji. Chodzi mu zresztą nie tylko o gospodarkę. Zdaniem Flisa “mamy wewnątrz Konfederacji prąd libertariański, daleki od religijności, bliższy laickiemu liberalizmowi.”
Zgadzam się co do tego, że pod wieloma względami Konfederacja jest blisko PO, o czym wielokrotnie pisałem.
Jednak w przeciwieństwie do Flisa jestem przekonany, że to dowód na wolnorynkowy radykalizm ideologiczny polskich “centroliberałów” i tego jak skrajną pod kątem gospodarczym (i konserwatywną światopoglądowo) są formacją, a nie na to, że Konfederacja nie jest aż tak radykalna, jak się nam wydaje.
Z tego względu próby ugłaskania Konfederacji przez liberałów wydają mi się dużo bardziej autentyczne niż wzmożone odcinanie się od niej.
Weźmy wspomniane już Forum Obywatelskiego Rozwoju i Balcerowicza, czyli w oczach głównych „liberalnych” mediów wzorcowych przedstawicieli „proeuropejskiego, demokratycznego liberalizmu” i ich stanowisko wobec cytowanej teraz wszędzie “Piątki Konfederacji”, ogłoszonej przez Mentzena w 2019 roku - “Polska bez Żydów, Polska bez gejów, Polska bez aborcji, Polska bez podatków, Polska bez Unii Europejskiej”.
Dwa pierwsze są dość proste - FOR i Balcerowicz nie mają z tymi postulatami nic wspólnego.
Ale i Bosak i Mentzen się od nich taktycznie dystansują, bo jak mówi ten drugi: „w ogóle nie dotykam kwestii LGBT, ponieważ podatki płacą jednakowo biali, heteroseksualni mężczyźni, lesbijki i geje. (…) Mówimy o kolejkach do lekarza, przerostach administracji, zmuszaniu do aut elektrycznych, restrykcjach covidowych… no i o podatkach.” - czyli o wszystkim tym, o czym równie chętnie mówią Maziarski, Gadomski i Forum Obywatelskiego Rozwoju.
Co do trzeciego punktu - oczywiście FOR nieszczególnie interesuje się postulatem zakazywania aborcji. Ale fascynacja skrajnymi przedstawicielami amerykańskiej Partii Republikańskiej oraz pokłony składane jej głównemu sponsorowi Charlesowi Kochowi pokazuje dość jasno, że postulat skrajnego ograniczania praw reprodukcyjnych nieszczególnie przeszkadza FOR-owi w wybieraniu sojuszników.
Jednocześnie podejście FOR-u i Balcerowicza do publicznej ochrony zdrowia - czyli postulat jej prywatyzacji - oznaczałoby ograniczony dostęp do aborcji tak czy siak.
Podatki - tu Konfederacja i FOR (i Gadomski, i Lis, i Petru) mówią całkowicie jednym i tym samym głosem.
Polska bez Unii Europejskiej. Tu różnica jest dużo mniejsza, niż może się wydawać. Dobrze obrazują to słowa Bosaka wypowiedziane w rozmowie z GW:
„idziemy [do wyborów] z hasłem „Oddamy wam Polskę". Chcemy, by to Polacy o decydowali o swoim losie, a nie eurokraci. (…) centrolewicowa opozycja tylko dociska pedał gazu w stronę Fit for 55 i tym podobnych antyrozwojowych programów.
Platforma w swoim czasie, PiS w swoim, popodpisywali różne „zielone" zobowiązania i teraz nie mają pomysłu co dalej z tym robić. Po cichu mają nadzieję, że polityczną cenę tych zobowiązań będą płacić ich następcy. My mówimy: odrzućmy niekorzystne regulacje”.
Polscy „odpowiedzialni liberałowie” - FOR, czołowi felietoniści GW, Lis - równie chętnie jak Konfederacja atakują „wynaturzenia” polityki klimatycznej a nawet kwestionują to jaką rolę odgrywa ludzkość w procesie przyspieszającego drastycznie globalnego ocieplenia. Krytykują unijne inicjatywy na rzecz ujednolicania podatków dla firm oraz zwalczania rajów podatkowych. Powielają mity o złowrogiej unijnej biurokracji.
Gdy Gadomski pisze w swoim felietonie o tym, że Konfederacja powinna starać się „korygować przepisy unijne w oparciu o obowiązujące w Unii procedury”, to wiadomo doskonale, że kibicowałby tym wysiłkom.
Nic w tym dziwnego, bo poglądy na rolę państwa ci odpowiedzialni, mainstreamowi „liberałowie” mają takie same jak Mentzen - od europejskiego liberalnego mainstreamu dzieli ich przepaść.
Forum Obywatelskiego Rozwoju promuje nie czołowych światowych myślicieli liberalnych, tylko skrajne odłamy (głównie amerykańskiego) radykalnie wolnorynkowego konserwatyzmu.
Takich jak Jonah Goldberg, autor książki „Liberal fascism”, w Polsce współwydanej przez FOR. Dla Goldberga faszyzmem jest każda inicjatywa państwa, łącznie z budową żłobków i przedszkoli. A spadkobiercami faszyzmu są między innymi „New York Times”, hollywoodzcy liberałowie, i Partia Demokratyczna na czele z Barackiem Obamą. Balcerowicz nazywa książkę Goldberga “wybitnym dziełem”.
Podobny zachwyt wywołuje u Balcerowicza wspomniany już Charles Koch, główny sponsor amerykańskich Republikanów, i jego intelektualny guru James M. Buchanan, ekonomista, którego teksty znajdują się w obu tomach opracowanego i wybranego przez Leszka Balcerowicza zbioru „liberalnych” tekstów pt. „Odkrywając Wolność”.
Buchanan bardziej cenił co prawda dyktaturę Pinocheta w Chile niż europejskie socjaldemokracje i sprzeciwiał się inicjatywom profrekwencyjnym, np. ułatwiającym rejestrację wyborczą, ale WOLNOŚĆ.
A wolność jest zagrożona z każdej strony, nawet przypowieść o Dobrym Samarytaninie była dla Buchanana groźną antywolnościową propagandą, bo dzięki pomocy Samarytanina pobity podróżnik nauczy się, że może żerować na naiwności innych.
Oczywiście nie o wolność chodziło Buchananowi, tak jak nie chodzi o nią Kochowi - prawdziwym celem rewolucji neoliberalnej była i pozostaje obrona interesów najbogatszych elit. I to właśnie wolnorynkowa samowolka jest źródłem problemów społecznych, które stanowią główne przyczyny popularności Konfederacji.
Owoce tej rewolucji to:
szybko rosnące nierówności majątkowe i powodowana przez nie bańka na rynku cen nieruchomości;
niedofinansowane i złej jakości usługi publiczne - zdrowie, edukacja, transport publiczny;
brak ochrony praw pracowniczych rodzący nieadekwatnie niskie (w porównaniu do tempa wzrostu PKB) pensje;
wynikające z nich:
masowa emigracja zarobkowa z jednej strony, oraz
przesadne opieranie się gospodarki na małych, nisko rentownych firmach, często zakładanych z powodu braku alternatywy w postaci atrakcyjnych ofert pracy.
Czyli mówiąc inaczej - niskie zarobki, brak dostępu do mieszkań, na jakie byłoby nas stać, masowa emigracja zarobkowa, zły dostęp do publicznej ochrony zdrowia i potrzeba opłacania prywatnych wizyt, niezadowolenie z poziomu edukacji i potrzeba opłacania korepetycji i/lub prywatnych szkół.
Nic dziwnego, że jak ktoś przychodzi z narracją, że państwo nam zabiera, a nie daje, to wiele osób macha potwierdzająco głowami. Tylko, że to właśnie neoliberalne bujdy są przyczyną tej sytuacji, a zwiększenie ich dawki - w skrajniejszym, Konfederackim, wydaniu - jedynie pogorszy sprawę.
Platforma i „liberalne” autorytety III RP sprzedawały nam tę opowieść o tym, że inaczej się nie da i lepiej nie będzie tak długo, aż w końcu sfrustrowani brakiem wystarczającej poprawy jakości życia ludzie wybrali PiS.
Teraz ci mędrcy mieli 7 lat, żeby wyciągnąć wnioski, porzucić szkodliwe dla dobrobytu i demokracji neoliberalne bajki, przemyśleć swoje błędy, stworzyć dla społeczeństwa lepszą ofertę i je do niej przekonać.
Zamiast tego dalej promowali wciąż te same bzdury o rozdawnictwie, czekając z nadzieją na to, że w końcu prędzej czy później przyjdzie kryzys gospodarczy, który osłabi zaufanie wyborców dla polityki gospodarczej PiS-u i wtedy wygrana przyjdzie sama.
I kryzys wreszcie przyszedł - głównie dzięki Covidowi i rosyjskiej inwazji - ale plony kolejnych 7 lat neoliberalnej propagandy zbiera w postaci rosnącego poparcia nie PO, tylko wiarygodniejsza w swym wolnorynkowym populizmie Konfederacja.
Teraz część złorzeczy, choć do Konfederacji im pod wieloma względami blisko, a inni przygotowują grunt pod porozumienie z Mentzenem i Bosakiem żeby „uratować demokrację i nasze członkostwo w UE”.
Jeśli do takiego sojuszu dojdzie, to skończy się na katastrofie gospodarczej, Polexicie i skrajnie konserwatywnej dyktaturze wolnorynkowo-nacjonalistycznej.
Ale przynajmniej PiS odsuną od władzy i może podatki obniżą, więc nasi „demokraci” i „liberałowie” będą mieli powody do zadowolenia.
Wspaniały rant po europejskich demokratach! To lubię :)
Pierdolisz głupoty że aż zęby bolą, już tutaj był u nas w kraju system gdzie państwo wszystkiego doglądało i nie było wolnego rynku, skończył się po prostu świetnie...