Pięć rzeczy które warto wiedzieć przed nadchodzącymi wyborami do Sejmu
Wybory do Sejmu już za cztery tygodnie. O co chodzi z okręgami? Albo z d’Hondtem? Czy warto głosować taktycznie? Jak nie zmarnować głosu?
Pierwszy fakt: W wyborach chodzi o mandaty, nie o głosy.
Wybory do Sejmu są nie o zdobywaniu głosów, tylko mandatów sejmowych. A mandaty dzieli się nie na poziomie całego kraju, tylko 41 okręgów do Sejmu.
Oznacza to, że 15 października odbędzie się w Polsce de facto 41, prawie całkowicie niezależnych od siebie równoległych wyborów do Sejmu. To, jak zagłosujesz w twoim okręgu nie ma praktycznie żadnego przełożenia na to, jak mandaty zostaną rozdzielone w 40 mini-wyborach w pozostałych okręgach. Z jednym kluczowym ale.
Liczba głosów w całym kraju liczy się tylko i wyłącznie dla jednej rzeczy - przekroczenia progu wyborczego. Tylko komitety wyborcze które zdobędą co najmniej 5% oddanych ważnych głosów w skali kraju (a w wypadku komitetów koalicyjnych - w tych wyborach dotyczy to tylko Trzeciej Drogi i Koalicji Obywatelskiej - co najmniej 8%) biorą udział przy podziale mandatów na poziomie okręgów.
Innymi słowy, jeśli któryś z komitetów nie przekroczy progu, to głosy oddane na niego w tych 41 „mini-wyborach” po prostu przestają istnieć w okręgach, nie są w ogóle liczone przy podziale mandatów. Tak, jakby ich nigdy nie było.
Drugi fakt: Wszystko dzieje się w okręgach.
Teoretycznie głos każdej osoby głosującej w wyborach do Sejmu, niezależnie od tego w jakim okręgu głosuje, powinien liczyć się dokładnie tak samo. W rzeczywistości jest to bardzo dalekie od prawdy. Składa się na to wielu powodów.
Po pierwsze, od 2009 Sejm nie uaktualnił podziału mandatów między okręgami w oparciu o liczbę mieszkańców w każdym okręgu.
PKW dopomina się o to regularnie od 2014, ale kolejne rządy - wpierw PO-PSL, a od dwóch kadencji PiS - ignorują te prośby. W oficjalnym stanowisku PKW jednoznacznie stwierdza, że obecny podział mandatów na okręgi wyborcze jest sprzeczny z kodeksem wyborczym.
Niestety zmiana wymaga ustawy. Jak wytłumaczyć jej brak? Dwie partie które najbardziej korzystają z obecnego podziału to właśnie PSL i PiS, co daje pewien wgląd w to dlaczego nie ciągnie ich do zmiany statusu quo.
Po drugie, to właśnie liczba mieszkańców, a nie liczba osób z prawem do głosu, decyduje o tym, ile mandatów ma dany okręg. I nie jest to liczba mieszkańców oparta na danych ze spisu powszechnego GUS, a na informacjach raportowanych przez każdą gminę.
Po trzecie, wiele osób głosuje nie tam, gdzie teoretycznie mieszka. Bo np. jest zameldowana w Kościanie, a mieszka i studiuje w Poznaniu. Albo w dniu wyborów jest poza miejscem zamieszkania i głosuje na podstawie zaświadczenia o prawie do głosowania.
Po czwarte, głosy oddane poza granicami Polski idą wszystkie do okręgu Miasto Stołeczne Warszawa. W 2019 roku było to ponad 300 tysięcy głosów. W tym roku najpewniej będzie ich jeszcze więcej
Po piąte, frekwencja w dniu wyborów, a więc faktyczna liczba głosów oddana w danym okręgu, nie ma żadnego wpływu na to, ilu przedstawicieli/przedstawicielek w Sejmie będzie miał ten okręg. A w Polsce występuje silna korelacja między wielkością miast/ośrodków a frekwencją.
W efekcie w okręgach skupionych wokół największych miast głosuje sporo osób, które zgodnie z danymi na temat liczby mieszkańców powinny głosować gdzie indziej. Do tego dochodzi fakt, że głosuje ich relatywnie więcej niż w mniejszych ośrodkach, gdzie frekwencja jest niższa.
Wreszcie w Warszawie są jeszcze setki tysięcy głosów oddanych poza granicami Polski oraz największy procent głosów oddanych w oparciu o zaświadczenie o prawie do głosowania.
To wszystko razem ma to ogromny wpływ na dysproporcje między siłą głosu w różnych okręgach.
Co to oznacza w praktyce?
W 2019 w okręgu wyborczym nr 34, czyli w zachodniej części województwa warmińsko-mazurskiego, oddano razem 250 819 głosów. Okręg nr 34, nazywany elbląskim, ma przypisane 8 mandatów. Jeśli podzielimy liczbę głosujących przez liczbę miejsc w Sejmie, to na każde przypada 31 352 wyborców.
W tym samym roku w okręgu wyborczym nr 19, czyli w Mieście Stołecznym Warszawa - do którego wliczają się też wszystkie głosy z zagranicy - oddano 1 381 917 głosów. Okręg nr 19 ma przypisane 20 mandatów. Dzielimy i wychodzi nam, że na każdy mandat przypada 69 096 wyborców.
Czyli głos każdej osoby która wzięła udział w wyborach w okręgu nr 34 ma 2,2 razy większą wagę - większe przełożenie na wynik wyborów - niż osoby głosującej w stolicy albo poza granicami Polski.
Mówiłem, że wyniki wygrywa się w okręgach, a nie w skali kraju. Spójrzmy co miałem przez to na myśli.
Załóżmy, że w 2019 w wyborach brały udział tylko dwa komitety - PiS i KO. I wybory odbywały się tylko w czterech okręgach - nr 19 (M. St. Warszawa), nr 33 (Kielce, a w rzeczywistości całe województwo świętokrzyskie), nr 34 (Elbląg), oraz nr 6 (Lublin, a w rzeczywistości zachodnia część województwa lubelskiego).
Przyjmijmy, że na KO zagłosowali wszyscy wyborcy w Warszawie, czyli w okręgu 19 - to wspomniane 1 381 917 głosów. KO zdobyłoby dzięki temu 20 mandatów.
Przyjmijmy też, że PiS zdobyłby wszystkie głosy w pozostałych trzech okręgach. To razem 1 386 307 wyborców. PiS zdobyłby wszystkie mandaty w tych okręgach - 16 w Kielcach, 15 w Lublinie oraz 8 w Elblągu. Razem 39 mandatów.
Sumując wyniki głosowania, KO uzyskałoby 49,92% wszystkich głosów, a PiS 50,08%.
Sumując wyniki wyborów, KO uzyskałoby 34,5% mandatów (20), a PiS 65,5% (38 posłów/posłanek).
Trzeci fakt: Dos and D’Hondts. Premia d’Hondta nie taka jak myślicie.
Biorąc pod uwagę to co powiedziałem dotychczas, powinno być jasne, że nie ma czegoś takiego jak premia d’Hondta dla zwycięzcy wyborów na poziomie kraju. Nie może istnieć, bo mandaty dzielimy nie w kraju, a w każdym okręgu.
Dzieląc 20 mandatów w Warszawie nie interesuje mnie w ogóle jaki był ogólnopolski wynik wyborów - z wyjątkiem tego kto przekroczył próg.
Co w takim razie z premią d’Hondta na poziomie okręgu?
Czy najlepszy wynik w okręgu daje automatycznie premię d’Hondta, jakiś dodatkowy mandat? NIE!
Najlepiej widać to na konkretnych przykładach.
W 2019 w okręgu nr 8 (Zielona Góra, czyli całe województwo lubuskie) PiS uzyskał 34,3% głosów, a KO 31,27% głosów. Ile mandatów dostał PiS? Cztery. Ile KO? Też cztery.
W tym samym roku w okręgu 41 (Szczecin) KO miało 35,7%, a PiS 35,1%. Ile mandatów miało KO? Pięć. A PiS? Cztery. I to mimo tego, że dzieliło je tylko trochę ponad 3 tysiące głosów!
Może w takim razie odpowiednio wysokie poparcie daje zawsze taką samą premię d’Hondta? NIE!
Spójrzmy na najlepsze wyniki w okręgach uzyskane przez KO w 2019 roku. Na pierwszym miejscu okręg nr 39 (Poznań) - KO uzyskała tam 45,4% głosów oraz 5 z 10 mandatów (50%).
Dalej było M.St. Warszawa, gdzie KO miała 42,05% i 9 z 20 mandatów (45%).
Na trzecim miejscu był okręg nr 25 (Gdańsk) - 41,3% głosów i 6 z 12 mandatów (50%).
A teraz porównywalne wyniki PiS-u.
Okręg nr 28 (Częstochowa) - 44,3% głosów i 4 z 7 mandatów (57%).
Okręg nr 1 (Legnica) - 42,4% i 6 z 12 mandatów (50%).
I wreszcie wspomniany Elbląg - 40,86% głosów i 4 na 8 mandatów (50%).
Jak widać, nie ma tu żadnej reguły.
W Elblągu PiS miał niższe poparcie niż KO w Warszawie, ale zdobył procentowo więcej mandatów.
W Częstochowie PiS miał niższe poparcie niż KO w Poznaniu, ale ugrał więcej.
Wreszcie KO w Gdańsku zdobyła procentowo więcej mandatów niż w Warszawie, mimo niższego wyniku.
Metoda d’Hondta jest takim sposobem przeliczania głosów na mandaty w którym liczy się to, jak rozkładają się głosy na wszystkie komitetu w okręgu. O tym, czy największa partia zdobędzie dodatkowe mandaty decyduje nie tylko jej wynik, ale wynik drugiej, trzeciej, czwartej i każdej kolejnej partii, która na poziomie całego kraju przekroczyła próg wyborczy.
To oznacza, że nie wystarczy po prostu zagłosować na największego żeby zagwarantować, że mój głos będzie miał największe przełożenie na wynik wyborów i podział mandatów. Co z kolei jest dobrym wstępem do dyskusji o „taktyce” głosowania.
Czwarty fakt: Najlepsza taktyka? Nie nakręcać się przesadnie na „głosowanie taktyczne”.
Jeśli chcesz głosować taktycznie, to potrzebujesz do tego danych, których nie masz. Czy wiesz jak rysuje się poparcie dla wszystkich komitetów w twoim okręgu? Na ile jesteś ich pewna? I z jakim marginesem? Czy masz do tego wiarygodne sondaże? Ile osób jest według nich niezdecydowanych? Wszystko to robi ogromną różnicę.
Jeśli chodzi o głosowanie taktyczne w ramach danego okręgu, to nie wystarczy przewidzieć wyniku dwóch partii nad którymi się zastanawiasz - tej, której ci bliżej i tej, której chcesz oddać taktycznie głos. Może się okazać, że najlepiej byłoby oddać głos na trzecią listę opozycji. Albo pozostać przy swojej pierwszej opcji. Nie ma żadnej reguły.
Gdyby w 2019 roku 1800 osób spośród tych którzy oddali swój głos na PSL w Szczecinie uznałoby, że bez sensu głosować na ludowców w dużym mieście i lepiej oddać głos na Lewicę/KO, to PiS zdobyłby dodatkowy mandat kosztem opozycji. Bo o tyle głosów PSL wyprzedził PiS w walce o swój jedyny mandat w okręgu. Ani Lewicy ani KO te dodatkowe 1800 głosów nic by nie dało.
Gdyby w 2019 roku w okręgu nr 7 (Chełm) dodatkowe 871 osób o poglądach lewicowych uznało, że w zdominowanym przez PiS okręgu na ścianie wschodniej nie warto głosować na Lewicę, to PiS miałby tam 9 na 12 posłów, a nie 8. Bo właśnie dzięki tym 871 głosom Lewica wyrwała swój jedyny mandat PiS-owi. Te 871 nie zrobiły PSL-owi ani KO żadnej różnicy.
W Nowym Sączu, kolejnym okręgu absolutnie zdominowanym przez PiS, PSL odbił mandat PiS-owi różnicą 139 głosów. 139!
Gdyby te 139 głosów trafiły do KO, to nic by to KO nie dało. Za to PiS miałby 9 mandatów zamiast 8.
W Koszalinie PSL urwał mandat różnicą 671 głosów.
Gdyby dosłownie 752 osoby w Polsce podjęły w dniu wyborów inną decyzję, to PiS miałby 2 posłów więcej, a PSL dwóch mniej.
Spróbujcie mi powiedzieć, że wasz głos na pewno nie zrobi różnicy i nie warto głosować.
Jest też druga strona tego medalu.
W okręgu nr 12 (Kraków I) Lewicy zabrakło 1275 głosów by zdobyć mandat kosztem PiSu. 1275!
W okręgu nr 18 (Siedlce) Lewicy zabrakło 827 głosów do odbicia PiS-owi jednego mandatu.
W Warszawie Lewicy zabrakło 1820 głosów (na łącznie prawie 1,4 mln głosów oddanych w okręgu) żeby zdobyć dodatkowy mandat kosztem PiSu. 1820 na 1,4 miliona!
Nawet w okręgu, w którym statystycznie nasz głos ma najmniejszą wagę w skali kraju, naprawdę drobne różnice w głosowaniu mają ogromny wpływ na wynik wyborów.
W obwarzanku dookoła Warszawy, czyli okręgu nr 20? Lewicy zabrakło 3263 głosów żeby przejąć jeden mandat od PiS-u.
W Olsztynie, czyli okręgu nr 35? 5593.
Mówiąc inaczej, gdyby 12 778 osób więcej zagłosowałoby na Lewicę w tych pięciu okręgach, to PiS zamiast 235 posłów miałby ich 230. Czyli nie miałby większości sejmowej.
Jak doskonale widzicie, każdy głos się liczy.
O jednym mandacie poselskim może zdecydować 139 głosów.
Paręnaście tysięcy głosów zdecydowało o większości sejmowej w skali całego kraju w 2019.
W tym roku może to być parę tysięcy.
I to w okręgach, o które często pytacie - z jednej strony zdominowanych przez PiS, w których głos na mniejsze partie wydaje się być głosem „straconym”, z drugiej - w okręgach o niskim przełożeniu pojedynczego głosu na mandat, w których „nie opłaca się głosować”.
To, że tak małe różnice decydują o losie całych wyborów nie jest jednak zachętą do kombinowania i wyborczych szachów 5D.
Próba przewidzenia tego jak najlepiej „rozegrać” swój głos, jak „rozgryźć” system, jest praktycznie niemożliwa na poziomie jednostki.
Wyobraźmy sobie hipotetyczny scenariusz, że w 2019 roku 2 tysięcy wyborców Lewicy zdecydowało, że zamiast głosować w Warszawie, gdzie ich głos jest „słaby”, pojadą do sąsiadujących okręgów.
I tysiąc osób pojechało do Siedlec, drugie tysiąc do obwarzanka. Lewica straciła 2 tysiące głosów i dodatkowy mandat w Warszawie, a w Siedlcach i w obwarzanku i tak minimalnie zabrakło.
Jeśli myślicie, że wiecie jak taktycznie zaszachować mapę wyborczą, to wiecie też zapewne jak wygrać szóstkę w totka.
Na cztery tygodnie przed wyborami, przy tak dużej grupie wyborców niezdecydowanych, nie da się skreślić szans na zdobycie mandatu żadnego komitetu w żadnym okręgu. Jeśli Lewica zdobędzie w wyborach 8 procent, to można w miarę bezpiecznie założyć w których okręgach nie ma szans na mandat. Jeśli zdobędzie 12%? Wtedy już niekoniecznie. Podobnie jest z Trzecią Drogą.
Jednocześnie jeśli Lewica czy Trzecia Droga będą w okolicach 7-8 procent, to „opłaca się” z punktu widzenia odsunięcia PiS-u od władzy głosować na nie nawet w tych okręgach, gdzie raczej nie zdobędą mandatu, bo w ten sposób oddala się zagrożenie, że znajdą się pod progiem wyborczym, co pozbawiłoby całkowicie szans opozycji na większość w Sejmie.
Piąty fakt: Ryzyko zmarnowania głosu czyha nie tam, gdzie wam się wydaje.
Najbardziej zmarnowane głosy to te, który doprowadziłyby do spadku którejkolwiek z formacji opozycji demokratycznej poniżej progu.
Nie dlatego, że wtedy ich mandaty trafią „do zwycięzcy wyborów” - nie trafią. Ale zostaną rozłożone mniej więcej proporcjonalnie pomiędzy te komitety, które przekroczyły próg. Relatywnie najbardziej zyska na tym niemal na pewno PiS. I to nawet jeśli w skali kraju wyprzedzi go KO, bo to PiS ma najlepszy rozkład poparcia w okręgach, najkorzystniejszą „mapę wyborczą”.
Rozkminy na temat głosowania taktycznego i „zmarnowanego głosu” są niemal całkowicie skazane na porażkę nawet na samym finiszu kampanii, bo na poziomie każdego okręgu decydujący może być każdy głos - a nie mamy jak przewidzieć w którym tak właśnie będzie, a w którym nie - niezależnie od ich rozmiaru.
Teraz takie rozważania są po prostu szkodliwe, bo kształtują rzeczywistość sondażową, przez co przyczyniają się do tworzenia samospełniających się przepowiedni, a przy tak dużej liczbie wyborców niezdecydowanych może to być katastrofalne w skutkach.
Dlatego jeśli boisz się zagłosować na Trzecią Drogę, choć to partia twojego pierwszego wyboru, bo masz obawy, że nie przekroczy progu, to twój instynkt jest całkowicie błędny. Właśnie z tego powodu, że TD może mieć problem z przekroczeniem progu należy na nią głosować jeśli się wahasz. Bo głos oddany na TD będzie miał nieporównywalnie większe przełożenie na wynik wyborów niż głos na KO.
Podobnie z osobami wahającymi się między KO a Lewicą, choć Lewica jest bezpiecznie nad progiem. Pamiętajcie, że w wielu okręgach będzie toczyć się walka o to który komitet zajmie 3. miejsce i zdobędzie mandat kosztem pozostałych. Czy chcesz zaryzykować, że będzie to Konfederacja zamiast Lewicy? Albo dodatkowy mandat dla PiS-u zamiast dla Lewicy, jak miało to miejsce w 2019 we wspomnianych przeze mnie okręgach? Każdy mandat odebrany Lewicy przez Konfederację lub PiS to katastrofa dla opozycji.
Jaki z tego wszystkiego płynie wniosek?
Głosujcie na waszą partię i na waszą kandydatkę/kandydata.
Nie wpadajcie w króliczą norę skomplikowanych rozważań taktycznych na poziomie okręgu albo dotyczących turystyki wyborczej. Zyski z takich kombinacji są bardzo niepewne, a jednocześnie obłożone niemałym ryzykiem.
Głosujcie zgodnie z waszymi poglądami - to zarówno najprzyjemniejsze, jak i taktycznie słuszne.
***
Ten post nie powstałby - a przynajmniej na pewno nie byłby tak rozbudowany - bez mojej rozmowy z politologiem dr Maciejem Onaszem z Uniwersytetu Łódzkiego w ramach prowadzonej przeze mnie audycji Status na antenie Radia Newonce. Bardzo polecam przesłuchanie całej rozmowy oraz zaobserwowanie Macieja na X/Twitterze!
Media powinny podkreślać to, co tutaj napisałeś w 4 i 5 punkcie: nie ma sensu głosowanie strategiczne, tylko zgodne z własnymi preferencjami. Z takiej strategii zwykle nie wynika nic dobrego.
Z tego co napisałeś wynika, że jednak może mieć sens głosowanie na mniejsze partie jak Trzecia Droga kosztem KO, albo na Konfederację kosztem PiSu...